Dzisiejszy dzień był dniem lenistwa, łaziłem tu i tam, wylegiwałem się nad Laguną, poczytałem jakieś bzdury, pomarnowałem czas i tak toczy się życie, życie jak w Madrycie.
Jest to moja ostatnia noc w backpackersach przed rejsem. Wreszcie mam jakichś fajnych ludzi w pokoju bo doszły dwie nowe współlokatorki - jedna Szwedka druga Brazylijka i rozmawiałem z nimi więcej w ciągu 20 minut niż podczas mojego całego pobytu na Whitsundays z innymi lokatorami. Z tego co się dowiedziałem, one też wybierają się na rejs, ale niestety na innej łódeczce.
Zaczynam sądzić, że jestem w Niemczech bo na każdym kroku słychać niemiecki. Coś niesamowitego, zazdroszczę naszym zachodnim sąsiadom pieniędzy, a raczej możliwości jakie one niosą. Przeliczając na Euro pewnie dla nich taki trip to drobne na lody. Ot co.
Nic nie smakuje jak lody z McDonalda za 50centów podczas 35C. Niech żyje globalizacja. Zaczynam być troszkę opalony i wyglądam jak emeryt na wczasach. Opalenizna powoduje także, że nie widać mojego dziewiczego zarostu, a raczej nie z daleka i nie wygląda on już tak bardzo dziewiczo. Skutkiem tego jest to, że dziś przy zakupie piwek na rejs nikt nie spytał mnie o ID. Lata lecą, w styczniu 20 lat na karku.
Ps. A pierwszy milion dalej nie zarobiony...
Gejowskie zdjęcie.
powiedzialabym Jack is Black yo!;P Niemcy sa wszedzie, na Majorce otwierali bary koktajlowe wylacznie dla Niemcow, szowinisci:D q.
OdpowiedzUsuń