Dziś z okazji uprzyjemniania życia Georgowi i Diana'ie(swoją drogą nie wiem jak pisze się jej imie....) za goszczenie mnie w domu z basenem i drzewem cytrynowym w ogródku za niewielką opłatę, wybrałem się z nimi do kina. Jako, że to ja chciałem sprawić im przyjemność nie sugerowałem jaki film chciałbym zobaczyć, a nie ukrywam że miałem chrapkę na nowego Tarantino. Po małym riserchu' wybraliśmy się na film "funny people" z A. Sandlerem w roli głównej. Byłem do tego dość pesymistycznie nastawiony bo w gazecie film nie zbierał zbyt pochlebnych recenzji. Mimo tego iż film opisywany był jako komedia to raczej zaliczył bym go jako komedio dramat i przyznać muszę, że wkręciłem się nieziemsko. Może nie czuję się tak tragicznie jak po obejrzeniu "Wrestlera" z M. Rourke, ale jest mi przykro. Film zrobił wrażenie na widzu, dlatego polecam obejrzeć! Film opowiada o losach ciężko chorego aktora komediowego, który jest już raczej u schyłku kariery i przygotowywuje się na śmierć. Zaczyna wracać do korzeni, spotykać się z rodziną, promuję młodego chłopaczka który staje się jego przyjacielem. Film trwa około 2,5 godziny, są dwa różne wątki. Warto zwrócić na uwagę w jakich T shirtach chodzą aktorzy bo w każdej scenie są ubrani inaczej. Łezka w oku kręci się na zmianę z uśmiechem na ustach. Polecam!
Osobiście po filmie odczuwam coś w stylu - "Jacku życie przelatuje Ci przez palce". W gruncie rzeczy odczuwałem to już w Polsce i m.i. dlatego przyjechałem tutaj żeby to zmienić. Niby jest lepiej, ale jeden pokonany schodek w odniesieniu do kilkuset pięter nademną to mało napawająca optymizmem sprawa.
Niebo dziś jest czerwone, pierwszy raz. Nie wiem czy to koniec świata czy znak że nadchodzi lato, a może jeszcze zupełnie coś innego. Gdybyśmy byli w świecie Tolkiena powiedziałbym jak bodajże Legolas, że "zgineło wielu ludzi". W sumie dalej mogę to powiedzieć, ale nie powiem bo bez śródziemia to nie to samo. Gdybym miał aparat zrobił bym zdjęcie, ale może juz w piątek coś kupie bo mimo że się nie przelewa to być w Australii i nie mieć aparatu to tak jak pojechać na wakacje bez kapięlówek lub polecieć na jamajkę i nie zapalić sami wiecie czego z tubylcami.
Guten nacht, aloha, Buenos nachos(dobrego nacho!) i buenos noches!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
wrestler wg mnie był nedzny i godny pożałowania,
OdpowiedzUsuńniebo w kołobrzegu jest czerwone 2-3 razy w tyg i nie ma sie czym podniecac homie