sobota, 5 września 2009

Ale z Ciebie aparat.


Zastanawiam się nad kupnem aparatu, może ktoś może mi coś doradzić? Podejrzewam że będę chciał coś kupić second hand automat 5mln pix. za 100AU$ ale jeżeli macie jakieś argumenty które mnie od tego odwiodą to z przyjemnością ich wysłucham.

Jest zimno, strasznie zimno. Non stop pada, niby był pierwszy dzień wiosny kilka dni temu, a mimo to pogodowy dramat trwa dalej. Za 3 tyg wakacje i półmetek semestru w szkole i 2 tygodnie wolnego. Ah, pewnie je przepracuje, jak na razie odkładam PLNy na wakacje i dalszą edukację. Piwa nie pije, papierosów nie palę, narkotyków nie biorę, w kasynie nie gram. Bo drogo...
i w sumie wole zobaczyć za te pieniądze rafę koralową albo diabła tasmańskiego. No i Timona i Pumbe z tym że to chyba nie te rejony, ale może oni też jeżdżą gdzieś na wakacje.

Póki co tylko liczby, liczby, liczby, tym mnie karmią.
W Pracy się ustawiłem, jak nie pracuję w niedziele to naprawdę męczarni nie ma, a są za to darmowe cappucino, czekolady z lodami, mrożone kawy, ciastka na dowidzenia. Ubolewam tylko nad tym, że muszę dymać na rowerze bo z busami słabo. Rower za 40AU$ źle się prowadzi i boję się, że się złamie rama czy coś, a o zmienianiu przerzutek mogę zapomnieć(co przy Australijskiej powierzchni bywa męczące, niekiedy muszę pchać rower!!!!). Z drugiej strony jak np. pada deszcz a ja wracam o 22.30 z pracy, ludzie się patrzą na mnie jak na idiotę, po drodzę oglądam samochody z felgami wartymi więcej niż moje życie albo imprezy w ogródkach i jestem mega zirytowany całą zaistniałą sytuacją to tak sobie myślę, że kiedyś ktoś tam kto się nami bawi i przesuwa nas po planszy jak figurki warhammera albo inne żołnierzyki mi to kiedyś zwróci i nie robię tego na darmo. Mam tylko nadzieję, że nie będzie to na starość na łożu śmierci kiedy będę karmiony dożylnie musem jabłkowym bo na co mi to wtedy.... Ale co poradzić! Może umrę jak wszystkie gwiazdy rocka w wieku 27 lat. Może będzie koniec świata w 2012, a ja przecież nie wykupiłem miejsca w schronie w afryce budowanego przez jakiegoś milionera. Któż to wie. Może to ja zgarnę następną wielką kumulacje dużego lotka i osiądę na stałe na hawajach, albo na Kubie gdzie obalę dyktaturę braci Castro i wprowadzę prokapitalistyczną dyktaturę Jacka D niczym Pinochet. Możliwe też że mój głos przejdzie kolejną mutacje i zrobię między narodową karierę muzyczną, założę Just Us, albo Wall Street Boys i zacznę brać sterydy żeby móc dawać koncerty w samej skarpetce na Sami-Wiecie-Czym jak Red Hot Chilli Peppers. Na koniec i tak się zamrożę żeby zobaczyć czy za 100 lat będziemy mieszkać w kosmosie i latać w samolocikach jak na Jetsonach.

Tymczasem wracam do moich dzienników...

6 komentarzy:

  1. czlowieku ruleta zawsze da tylko trzeba poznac maszyne ;] a przeciez niedawno chwaliłeś rower i chiałes go brac do australii ale drogii przewoz a ten co steruje to chyba Bóg i gdybys chodził do koscioła juz bys miał Kube i Ibize i drinka o własnej nazwie

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie najlepszy Milno, no aż nie wiem co powiedziec Jacku!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. wreszcie gadasz jak stary dobry jacek:* pozdrawiam-Zoś

    OdpowiedzUsuń
  4. nicon ;) ale odloz troche wiecej ;)

    /kamil

    OdpowiedzUsuń
  5. co ci dali ci zimbabwenscy bananowi bracia?

    OdpowiedzUsuń