środa, 21 października 2009

Scarborough beach

Jutro tylko 25 stopni, ale mimo to wybieramy się na plaże z kolegami. Pokopać piłke, popływać w morzu, a potem ja śmigam do pracy na 18 żeby pogwizdać na beach volleyball. Postaram się porobić jakieś zdjęcia!

Australia niby kraj bezpieczny, a ja wiem że spać bezpiecznie nie można! W ostatnią niedzielę ktoś włamał się do "mojego" domu. W tym czasie byłem w pracy, a Diana i George po powrocie z kina zastali włączony alarm. Początkowo myśleli, że to jakiś pająk włączył sensory i ogólnie zbagatelizowali sytuację. Sprawa wyszła na jaw dzisiaj jak sąsiadka zapytała się Georga czy remontuje dach bo widzi, że nie wszystkie dachówki są na miejscu. Co sie okazało złodziejaszek musiał wskoczyć do ogródka, a potem dostać się na dach ażeby kominem/wentylacją/czy czymś do tego podobnym dostać się do domu. Całe szczęście alarm zadziałał i prawdopodobnie złodziejaszek się pospinał i nawet nic nie zdążył ukraść. Od dziś chowam laptopa pod łóżko. Swoją drogą wcześniej nie myślałem o tym, że w Australii są złodzieje tudzież włamywacze. Zawsze beztrosko sobie wracałem w ciemnościach do domu nawet do głowy by mi nie przyszło, że może być niebezpiecznie. Dlatego m.i jestem za legalizacją broni bo gdyby taki złodziej wiedział, że właściciel domu może odstrzelić mu klejnoty to 10x by się zastanowił przed włamaniem. No drugie rozwiązanie to Tessa - bojowy pół niedźwiedź pół pies co rzuca się od razu na tętnice szyjną, żadny krwi i ofiar.

To tyle na dziś z cyklu prawdziwe historie.

2 komentarze: