poniedziałek, 21 grudnia 2009

08/12


Dziś również dużo wrażeń. Byłem w miasteczku znajdującym się w środku lasu deszczowego do którego dostałem się kolejką górską. Sama podróż zajęła nieco ponad 30 minut.

Wolny czas w Kurandzie bo tak nazywała się ów mieścina, poświęciłem na zwiedzanie okolicznych lasów i zrobiłem wszystkie okoliczne spacerowe ścieżki, a także wybrałem się na wystawę motyli, której poświęcę słów kilka. Było to dla mnie coś niesamowitego bo w przeciwieństwie do wystaw jakie miałem okazję dotychczas zobaczyć tu motyle miały własny ogródek i latały sobie dookoła, siadały na koszule, czapki itd. Były one najwidoczniej przyzwyczajone do ludzi bo aparatem można było je praktycznie dotknąć. Karmione były sztucznym nektarem, ponieważ jak kochana Pani przewodnik powiedziała na wykarmienie tych kilku tysięcy motyli byłoby potrzebne nieco więcej niż kilkadziesiąt/kilkaset metrów kwadratowych. Ponadto oprócz podziwiania samych motyli można było podziwiać proces ich dojrzewania tzn. obserwować proces przemiany z małej glizdki w pięknego motylka. OH AH.

Obecnie czekam na odjazd zabytkowego pociągu którego trasa wiedzie przez wodospady, lasy, góry, doliny, rzeki, rzeki, doliny, góry... aż do miasteczka w którym mieszkam.

Jutro rano snorkling na wielkiej rafie, hu hu, zacieram ręce.



Motylki


Kuranda


Jeden z widoków w kolejce


Jeszcze jeden z widoczków w kolejczce

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz