środa, 25 listopada 2009

Włóczykij... cz.1


Dziś oficjalnie rozpoczynam serie pt. "Włoczykij, a nawet dwa kije - z dziennika młodego podróżnika". Teraz będę miał więcej czasu na pisanie ze względu na to, iż w tym tygodniu kończę TAFE i rozpoczynam wakacje. Wakacje te powodują, że magiczne koło o nazwie praca-szkoła-praca w którym byłem zamknięty uległo samo zniszczeniu. Do tego na grudzień mam przewidzianych kilka trip'ów krajoznawczych poczynając od Queensland i Surf Paradise kończąc w Darwin na dalekiej północy. Nie wszędzie będę mógł brać laptopa, ale będę się starał każdego dnia robić notkę ręcznie, a potem po powrocie do domu wszystko przelać w cyber przestrzeń. Cejrowski też kiedyś zaczynał.

Z racji tego, że dziś część pierwsza postanowiłem zaprezentować podróż która odbywam mniej więcej co drugi dzień czyli z domu do miasta. Niby nic ekscytującego, ale jakież to rożne w porównaniu do naszej Polskiej rzeczywistości. Zdjęcia zalatują różem, ja winie za to słońce, wy możecie winić mnie.




Tutaj sobię sterczę i czekam na autobus, którego kierowca zawsze pyta się jak się mam i mówi dzień dobry. Generalnie kierowcy komunikacji miejskiej zarabiają pokażne pieniądze i to że prowadzą autobusy w Ray Banach albo mają zegarki warte więcej niż moje życie(swoją drogą ciekawe na ile możnaby je wycenić?) to norma. Mój ulubiony kierowca to ten z którym wracam czasem z siatkówki, wygląda jak Tommy Lee Jones i mówi jak Bradd Pitt w Inglorious Bastards z tym, że do tego ma taka straszną chrype co powoduje, że sprawia on wrażenia mega twardziela. Taki Brudny Harry i Dziarski Henk razem.






2 komentarze:

  1. ale zadupie :D to brudne południe a nie miasto królów polski!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No Jacku zamieniles moje oczekiwanie na jakas nowa ksiazke Cejrowskiego na oczekiwanie na twoje nastepne cz.Wluczykija. Perspektywa blizsza a tresc rownie ciekawa

    OdpowiedzUsuń